W niedzielę 3 kwietnia w Sztokholmie wystąpił jeden z najbardziej znanych polskich kabaretów – Kabaret Ani Mru-Mru – ze swoim nowym programem „Czerń czy biel”. Widzowie dwukrotnie wypełnili salę Scalateatern i byli równie ważnymi gośćmi jak sami aktorzy. Bo przecież gdyby nie oni, przedstawienie w ogóle by się nie odbyło. Dlatego postanowiliśmy zbadać ich nastroje przed spektaklem oraz zapytać o wrażenia po występie kabaretu.
***
Małgorzata, Wiola i Martyna
Już pół godziny przed występem przed budynkiem teatru ustawiła się długa kolejka zniecierpliwionych fanów. Wśród nich znalazły się Małgorzata, Wiola i Martyna.
Dominika Krzysztofik: Cześć! Mogę Wam zadać kilka pytań?
Jasne, słuchamy.
Jesteście fankami grupy Ani Mru-Mru?
Oczywiście.
Które ich skecze bawią Was najbardziej?
Ojej! Lokomotywa, otwarcie supermarketu, obiad ojcowski, no naprawdę jest ich tak dużo, że nie da się wszystkich wymienić.
A jakie tematy Was rozśmieszają?
Takie ogólno życiowe.
Co Was najbardziej śmieszy w Polsce?
Polityka.
A w Szwecji?
To, że Szwedzi się nigdzie nie śpieszą, wszystko robią wolno, że są tacy spokojni i grzeczni. Za grzeczni.
Jakie inne polskie kabarety chętnie zobaczyłybyście w Sztokholmie?
Kabaret Hrabi.
Dziękuję i życzę Wam dobrej zabawy.
Dziękujemy!
***
Grzegorz i Justyna
Przy wejściu spotkałam również Justynę i Grzegorza. Postanowiłam zamienić z nimi parę słów.
Hej. Znacie grupę Ani Mru-Mru?
Tak. Oczywiście!
A jakie macie oczekiwania co do dzisiejszego spektaklu?
Mają nowy program i słyszeliśmy, że jest zabawny. Na to się nastawiamy.
A gdyby miał powstać skecz o Szwedach, co można by sparodiować?
Jeszcze nie wiem, za krótko tutaj jestem.
Jakie inne kabarety chcielibyście zobaczyć w Sztokholmie?
Łowcy. B.
***
Jarek, czyli forumowy "Szary", bardzo przeżywał odwołanie poprzedniego występu Ani Mru-Mru w Sztokholmie.
Tuż przed pierwszym przedstawieniem doszły mnie słuchy, że wśród publiczności znajduje się wielki fan grupy Ani Mru-Mru. Na szczęście udało mi się go odnaleźć.
Cześć! Jak się nazywasz?
Jarek. A tak w ogóle to Szary.
Słyszałam, że jesteś fanem Ani Mru-Mru?
Tak jest!
Na pewno wiesz, że Ani Mru-Mru miało już kilka razy wystąpić w Sztokholmie?
Tak, miałem nawet kupione bilety, ale przedstawienie zostało niestety odwołane.
A wiesz dlaczego?
Podobno było za mało chętnych, ale wątpię w to, bo nawet dzisiaj widać, że sprzedało się tyle biletów, że musieli zorganizować drugie przedstawienie.
Co Cię najbardziej śmieszy w ich skeczach?
Uważam, że każdy ich temat jest bardzo śmieszny.
A co Cię śmieszy w Polce?
Polityka.
A w Szwecji?
Nie wiem, bo Szwedzi są takim narodem, że trudno coś o nich powiedzieć i się z nich śmiać.
Jakie inne kabarety chciałbyś zobaczyć w Sztokholmie?
Jeszcze raz Ani Mru-Mru! Bardzo ich lubię i jak ostatnio mieli wystąpić w Sztokholmie to napisałem do nich maila, że jak przyjadą, to są u mnie w domu mile widziani. U mnie zawsze jest się czego napić, jest gdzie spać.
Odpisali?
Ich manager odpisał mi, że bardzo chętnie, ale nie wiadomo, czy coś z tego wyjdzie.
Czyli być może dzisiaj będą Twoimi gośćmi?
No właśnie nie mogę do nich się dopchać, tak że będzie ciężko, ale mam nadzieję, że się z nimi zobaczę.
W takim razie powodzenia.
Dziękuję.
***
Pan Zbyszek na scenie w roli kierownika budowy, Janka.
Po pierwszym przedstawieniu w tłumie osób wchodzących, wychodzących i oczekujących na autografy, zauważyłam pana Zbyszka, który miał okazję tego wieczoru zadebiutować na scenie.
Jest Pan fanem kabaretu Ani Mru-Mru?
Ani Mru-Mru i Kabaret Moralnego Niepokoju to aktualnie dwa najlepsze kabarety polskie pod każdym względem.
Jaki jest Pana ulubiony skecz?
Ten, w którym jeden z Wójcików jest królem, a drugi parobkiem i toczy okrutną walkę ze smokiem i naturalnie wygrywa z nim. To są największe jaja.
Który skecz z nowego programu podobał się Panu najbardziej?
No ten pierwszy, którego nie znałem, o wizycie u lekarza. To było naprawdę dobre otwarcie. Ekstra.
Czeka Pan teraz w kolejce po autograf?
Przygotowałem z żoną niespodzianki dla tych biednych dzieci, o których była mowa w czasie spektaklu, i teraz chciałbym je przekazać.
A jak się Panu podobało na scenie?
Ach, no wrażenia były niesamowite! Ja jestem człowiekiem otwartym i lubię się wygłupiać, ale pierwszy raz miałem możliwość robić to na takim poziomie i w takim towarzystwie. I oby nie ostatni. Może się jeszcze kiedyś zgłoszę.
No właśnie, chciał się Pan zgłosić, czy został Pan wypchnięty?
To było tak jak latem, kiedy byłem z żoną w Turcji. Tam była prezentacja ciuchów i w pewnym momencie wyszła tancerka na scenę i powiedziała, że potrzebuje kogoś z publiki, bo chce zatańczyć typowo tureckie tańce. Nie powiem, że podniosłem pierwszy rękę. Naturalnie żona, tak jak dzisiaj, powiedziała, że tu jest ktoś chętny, ale się wstydzi. No i tak właśnie trafiłem na scenę.
Był Pan już kiedyś na występie Ani Mru-Mru?
Nie, ponieważ mieszkamy już prawie 24 lata w Sztokholmie, tak że nie było okazji. My jesteśmy w ogóle z Sopotu i wiemy, że oni tam występują w teatrze letnim, jednak nigdy nie udało nam się dotrzeć. Ale mamy ful starych kaset video z ich nagraniami i śledzimy ich przewspaniałą karierę.
Jakie tematy śmieszą Pana najbardziej?
Wszystkie. Ze wszystkiego się trzeba śmiać, bo kiedyś może dojdziemy do tego, że przejrzymy na oczy, a wtedy oni będą bezrobotni (śmiech).
Co sparodiowałby Pan w Szwedach?
Są zimni, zamknięci w sobie, trzeba do nich dzwonić jak się przychodzi w gości, takie ich ogólne cechy.
Przyszedłby Pan jeszcze raz na występ Ani Mru-Mru?
Chyba pierwszy bym bilety kupił.
Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów na scenie.
Dziękuję.
Zobacz na filmiku jak sobie radził pan Zbyszek w roli Janka:
Filmik udostępniamy dzięki uprzejmości Jarka Johanssona.
***
Jarek już po spektaklu
Byłam bardzo ciekawa, czy Jarkowi udało się osobiście porozmawiać z grupą Ani Mru-Mru, dlatego postanowiłam go jeszcze raz odszukać i zadać mu kilka pytań.
Dobrze się bawiłeś?
Tak. Było super!
Który skecz podobał Ci się najbardziej?
Prawdę mówiąc wszystkie mi się podobały. Śmiałem się cały czas.
Ten z homoseksualistą był najlepszy! (pada podpowiedź z boku)
No, ten też był dobry, ale już wcześniej go widziałem. Wszystkie skecze były super. Jestem bardzo zadowolony.
Udało Ci się porozmawiać z grupą Ani Mru-Mru?
Udało mi się, mam nawet z nimi zdjęcia.
Umówiłeś się z nimi po drugim występie?
Nie, nie dało rady. Powiedzieli mi, że są tak zajęci, że nie mogą. No ale jak bym miał drugi bilet, to bym teraz jeszcze raz poszedł na przedstawienie. I później, nawet gdyby przyjechali z tym samym programem, też bym kupił bilet.
A nie żałujesz, że nie wystąpiłeś na scenie, tak jak pan Zbyszek?
Żałuję, ale w tym skeczu akurat nie chciałem wystąpić.
***
Również Renacie i jej córce Julii udało się dopchać do swoich idoli.
Widzę, że udało Wam się zdobyć autografy od grupy. Ciężko było?
Tak, dostałyśmy autografy, chociaż nie było to łatwe. Szczególnie dla Julci z uwagi na to, że był tłok i mówiła, że jest jej gorąco i w pewnym momencie miała nawet ochotę się wycofać, bo stwierdziła, że jest straszne zamieszanie. Ale najważniejsze, że się udało.
Rozumiem, że jesteście ich fankami?
Jeśli są w TV to bardzo często oglądamy.
Byłyście już kiedyś na ich przedstawieniu?
Miałyśmy bilety, ale córki się rozchorowały, także to jest nasz pierwszy raz.
Który skecz najbardziej Wam się dzisiaj podobał?
Mnie osobiście bardzo się podobał ten pierwszy o lekarzu. Ale myślę, że wszystkie były fajne. Śmiałyśmy się cały czas. To było bardzo udane przedstawienie.
Macie swojego faworyta w grupie Ani Mru-Mru?
Tak. Julka, powiedz kto to jest.
Ten chudy, ale nie wiem jak się nazywa.
A co powiecie o Panu z publiczności?
Był bardzo odważny i bardzo łatwo się dopasował do całej reszty. Gratulujemy!
Jakie tematy śmieszą Was najbardziej?
Mnie osobiście śmieszą tematy polityczne i społeczne.
A co śmieszy Was w Szwecji?
No nie było tutaj oprócz szwedzkiego stołu dużo skeczy o Szwecji. Można by sparodiować relacje międzyludzkie. Myślę, że Szwedzi też bardzo ładnie potrafią śmiać się z samych siebie, chociażby w „Solsidan”.
Dziękuję za rozmowę.
***
Dana Platter
Szukając kolejnych osób chętnych do wywiadu udałam się w stronę garderoby, gdzie spotkałam panią Danę Platter, publicystkę znaną z ostrego pióra i wyrazistych poglądów.
Jak się Pani podobał spektakl?
Boże, jakie pytanie. Pękałam ze śmiechu! (śmiech)
Cały czas?
Z przerwami.
W których momentach się Pani nie śmiała?
Mało było takich. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, bo myślałam, że oni są kiepscy. Coś tam widziałam kiedyś na Youtube i wtedy nie bardzo mi się podobało.
Czyli wcześniej nie znała pani kabaretu Ani Mru Mru?
Tak jak mówię – widziałam ich na Youtube, ale nie na żywo, a to ogromna różnica. Przyszłam z dość mieszanymi uczuciami. Ale muszę powiedzieć, że są doskonali.
Który skecz najbardziej się Pani podobał?
O pedale (śmiech). Wszystkie dobre, ale ten o pedale… I o lekarzu handlującym organami – dość makabryczne, ale widocznie aktualne. Wszystkie są dobre.
Jakie tematy śmieszą Panią najbardziej?
Oj tematy, tu nie chodzi o tematy, tu chodzi o wykonanie. Jak oni czują scenę, jaki mają kontakt z publicznością! Za to można ich tylko podziwiać. Są rewelacyjni. Prawie tak dobrzy jak grupa MoCarta.
Ma Pani po dzisiejszym występie swojego faworyta?
No ten najprzystojniejszy! (śmiech) Nie wiem jak się nazywa, ale właśnie idę z nim robić wywiad.
A jak wygląda?
Męsko. Męsko i pociągająco.
Gdyby miał powstać skecz o Szwedach, co byłoby warte sparodiowania?
Skecz o Szwedach… No to są takie niemoty. Mówię o przeciętnych, nie o artystach, bo artyści są zupełnie inni. Tak wszystko ma być „lagom”, tak się strasznie boją pokazać uczucia, tak się boją konfliktów… Uwielbiają czarny kolor, którego ja nienawidzę, mimo tego, co mówiono w dzisiejszym programie… Boją się kolorów, boją się wyróżniać z tłumu i niemal przepraszają, że żyją!
A co Panią śmieszy w Polsce?
Nie wiem, bo nie jeżdżę do Polski…
Jaki inny kabaret chętnie zobaczyłaby Pani w Sztokholmie?
Nie wiem, ja nie jestem na bieżąco, ja jestem stara emigracja.
W ogóle nie zna Pani polskich kabaretów?
Nie współczesne.
A z tych starszych?
Dobry był Pietrzak, był rzeczywiście super. Pod Egidą był świetny. Kiedyś tam Dudek, Kabaret Starszych Panów. A współczesnymi polskimi kabaretami muszę się zainteresować, wejść na Youtube, pooglądać skecze. Ale przyznaję, że czuję się trochę odcięta od Polski. Raz w roku tylko jeżdżę na zjazd dziennikarzy polonijnych, a to za mało.
***
Dana Rechowicz
Kolejną osobą, którą spotkałam w przerwie pomiędzy pierwszym a drugim przedstawieniem, była pani Dana Rechowicz, animatorka kultury, znana m.in. z występów z zespołem Bagatela. Pomyślałam, że warto byłoby poznać jej opinię o kabarecie Ani Mru-Mru.
Jest Pani fanką kabaretu Ani Mru-Mru?
Absolutnie tak.
A była już Pani kiedyś na ich przedstawieniu?
Byłam, w Polsce, w pięknej Krynicy Zdrój. Ale to było kilka lat temu, także mam nadzieję, że dzisiaj zobaczę zupełnie nowy program.
Ma Pani ulubiony skecz?
Z ich poprzednich programów? No oczywiście Chińczyk.
Gdyby miał powstać skecz o Szwecji, co można by sparodiować?
O Szwecji? Czy ja wiem… No już Rosiewicz kiedyś powiedział, że Skandynawki są chłodne i wiałoby z domu chłodem.
A jakie skecze o Polsce śmieszą Panią najbardziej?
No oczywiście skecze na temat zachowania polityków w sejmie. To mnie najbardziej i bulwersuje i śmieszy zarazem.
***
Konsul Radomir Wojciechowski. Fot. Katarzyna Śliwa
Na drugim przedstawieniu pojawił się konsul Radomir Wojciechowski z rodziną.
Uważa się Pan za fana kabaretu Ani Mru-Mru?
Ależ oczywiście. Od samego początku im kibicujemy i mamy wszystkie DVD, które wydali. Rozbawiają nas od wielu lat.
Był Pan już kiedyś na ich przedstawieniu?
Nie, na przedstawieniu nie, ale w TV oglądamy wszystkie możliwe relacje z festiwali, w których biorą udział. I oczywiście zgarniają nagrody.
Jakie ma Pan oczekiwania co do ich dzisiejszego występu?
Chciałbym „dotknąć” tego, co widziałem zawsze na szklanym ekranie. Na pewno będziemy się dobrze bawić.
A jakich tematów nie życzyłby Pan sobie w skeczach?
Ciężko powiedzieć, że można o czymś nie mówić. Wszystko zależy od tego, jak się o tym mówi. Nie lubię humoru, który odwołuje się do takich dość niskich dowcipów wzmacnianych np. przekleństwami. Humor ma to do siebie, że musi pozostawiać niedopowiedziane rzeczy. I wtedy jest najlepszy. Mam też dystans do humoru politycznego. Wydaje mi się, że Ani Mru-Mru zrobiło tak dużą karierę, ponieważ skupia się na życiu, a nie na polityce. Drozda, Smoleń czy Kryszak, te dawne dowcipy polityczne, to mnie jakby mało interesuje.
Co można by sparodiować w skeczu o Szwecji?
Relacje Szwedów z sąsiadami: Finami i Duńczykami. Można by też porównać jazdę samochodem w Polsce i Szwecji.
Dziękuję i życzę miłego wieczoru.
***
Ania i Ania
Występ tak bardzo podobał się publiczności, że niektórzy odważyli się nawet na owacje na stojąco. W ich kierunku, z rąk samych członków kabaretu, poleciały bukiety kwiatów. Tymi szczęśliwcami były dwie Anie, które przyszły razem na przedstawienie.
Jak Wam się podobało?
Rewelacja!
Spodziewałyście się, że dostaniecie kwiaty?
Absolutnie nie. To miały być tylko owacje na stojąco, ale jako że inni widzowie nas zawiedli, musiałyśmy stać same.
Macie jakiś ulubiony skecz?
Tak. Zupka z Radomia. (śmiech) Nie wiem jaki jest tytuł, ale chodzi generalnie o chińską restaurację.
Co podobało Wam się dzisiaj najbardziej?
Ja jestem zadowolona z całego kabaretu. Śmiałyśmy się cały czas!
Macie swojego faworyta w grupie Ani Mru-Mru?
Nie.
Ja mam.
Kogo?
No Kuśkę. (śmiech)
Jakie inne polskie kabarety lubicie?
Paranienormalni i Kabaret Moralnego Niepokoju.
Dziękuję za rozmowę.
***
Jak widać Ani Mru-Mru kolejny raz nie zawiodło. Nowy program okazał się strzałem w dziesiątkę, a występ w Sztokholmie ogromnym sukcesem. Kabaretowi udało się wybudzić publiczność z zimowego snu i przygotować na powitanie wiosny z uśmiechem na twarzy.