Marcin i Piotr
Rozmawiamy z organizatorami Polonia Cup Stockholm o nadchodzącym turnieju, planach powołania polonijnej ligi tenisowej oraz kibicowaniu czołowym polskim tenisistom podczas turniejów rozgrywanych w Sztokholmie.
– Naszym marzeniem jest polska amatorska liga tenisowa na terenie Sztokholmu i okolic – mówią organizatorzy turnieju Polonia Cup Stockholm, Marcin Lechowski i Piotr Tatol.
– Liczymy, że turniej stworzy podwaliny do powstania takiej ligi. Aby miała ona rację bytu, potrzebnych jest co najmniej 16 zawodników. Mamy nadzieję, że uda nam się zebrać odpowiednią ilość chętnych – dodają.
Piotr i Marcin spotkali się 2,5 roku temu poprzez ogłoszenie na PoloniaInfo. Marcin poszukiwał partnera do gry w tenisa. Od tego czasu regularnie ze sobą grywają.
– Żeby się rozwijać trzeba jednak również grać z innymi zawodnikami. Potrzebna jest rywalizacja – podkreśla Marcin. – Stąd powstał pomysł powołania ligi.
Założeniem ligi jest, żeby zawodnicy się ze sobą spotykali raz w tygodniu, w stałym dniu tygodnia i o stałej porze, ale w uzgodnionym przez siebie samych miejscu. W pierwszej kolejności ma powstać liga męska, ale jeśli będzie zainteresowanie, możliwa jest także liga kobieca.
Piotr i Marcin już wcześniej podjęli próbę stworzenia polonijnej ligi tenisowej. Ogłoszenie pojawiło się 2 lata temu na PoloniaInfo. – Nie udało nam się jednak wtedy skrzyknąć odpowiedniej ilości osób – wyjaśnia Marcin. – Zgłosiło się 13 osób, a do ligi było potrzebne minimum 16.
Zanim jednak narodzi się liga, już w piątek 15 marca, odbędzie się turniej Polonia Cup Stockholm 2013.
Organizatorzy mocno akcentują, że turniej ma charakter amatorski i nie trzeba posiadać wybitnych umiejętności gry w tenisa, aby w nim uczestniczyć. – Turniej jest czysto amatorski. To nie jakaś tam wielka ranga, gdzie przyjedzie Radwańska, Janowicz i koledzy – podkreśla Piotr.
– Chcielibyśmy, żeby osoby, które zobaczyły plakat i hasło: „Turniej tenisowy”, się tego nie wystraszyły – dodaje Marcin. – Zależy nam, żeby dotrzeć z naszym turniejem do jak największego grona osób, tak żeby wszyscy chętni mogli spróbować swoich sił. To nie jest najważniejsze, kto wygra, ale żeby ludzie grający w tenisa mogli się w końcu ze sobą spotkać.
Sami też nie mają zawodowej przeszłości tenisowej. Piotr był kiedyś zawodnikiem, ale tenisa stołowego. Marcin określa zaś siebie mianem „totalnego amatora i samouka”. – Grywamy tylko prywatnie, w żadnych klubach – zapewnia Piotr.
Podkreślają też, że nie organizują turnieju dla zysku. – To jest totalnie non–profit – mówi Marcin. – Mamy głównego sponsora, firmę Dåderman, która pokrywa nam wszystkie organizacyjne koszty. Ze sponsorem zostało uzgodnione, że wpisowe w wysokości 200 koron przeznaczone zostanie na cel charytatywny. Wybraliśmy Dom Dziecka w Bartoszycach.
– Pochodzę z tamtych stron – wyjaśnia Piotr. – Te rejony są jakby zapomniane. To jest taki koniec świata.
W turnieju nie zabraknie nagród dla jego uczestników: – Mamy nagrody od naszych sponsorów (Spontan, Krasnopolski, Elżbieta Kaletka, Polenspecialisten). Mają one wartość ok. 500 kr i będą rozlosowane wśród wszystkich uczestników turnieju. Każdy ma równą szansę otrzymać taką nagrodę. A dla finalistów będą puchary, które finansuje główny sponsor.
W Sztokholmie odbywa się już od kilku lat polonijny turniej tenisowy dla par deblowych. – Zaczęliśmy się spotykać i grać z Marcinem właśnie po to, żeby razem wystąpić w turnieju deblowym Polonia Tenis – wspomina Piotr. – Odpadliśmy wtedy po trzech meczach. Ale w kolejnym roku już ten turniej wygraliśmy.
– Tenis deblowy i singlowy, to są jednak dwie różne historie – zaznacza Marcin. – Postanowiliśmy więc zorganizować turniej, w którym moglibyśmy się sprawdzić na polu singlowym. Nasz turniej ma być dopełnieniem tamtego turnieju deblowego. Współpracujemy z jego organizatorami. Nie ma pomiędzy nami żadnej konkurencji. Jeśli powstanie liga tenisowa, to oni też będą jej współorganizatorami.
Zainteresowanie tenisem u Marcina i Piotra nie ogranicza się wyłącznie do własnego grania. – Co roku biorę sobie przynajmniej jeden dzień wolnego, żeby oglądać na żywo Stockholm Open. Turniej niestety trochę podupadł i już nie jest na tym poziomie, co dawniej. Ale nadal się go naprawdę super ogląda – mówi z entuzjazmem Marcin. – Przychodzę zawsze zanim jeszcze rozpoczną się gry. Od 10–tej organizatorzy zaczynają wpuszczać ludzi. Można wtedy popatrzeć jak trenują zawodnicy, których zna się z telewizji. Jak się zachowują, jak żartują, jak siebie nawzajem traktują. Można się wtedy o nich, że tak powiem, otrzeć i zrobić sobie z nimi zdjęcie. To jest bardzo fajna sprawa.
Jak się okazuję, w takich okolicznościach wytrzymanie 12 godzin na twardym siedzeniu nie sprawia najmniejszego kłopotu. – Nie ma problemu. Po prostu bierze się ze sobą odpowiedni zestaw: Coca–colę, banany, czekoladę. I można siedzieć – śmieje się Marcin.
Oprócz obserwowania swoich ulubionych zawodników, Marcin nie zapomina także o kibicowaniu polskim tenisistom: – Jerzy Janowicz grał w zeszłym roku w Sztokholmie. Przeszedł kwalifikacje, ale przegrał w pierwszej rundzie. Oglądałem jego mecz. Byłem chyba jedynym polskim kibicem, który mu kibicował i głośno krzyczał…
– Może właśnie dlatego przegrał – wtrąca z lekkim przekąsem Piotr i wybucha śmiechem.
– Nie, nie, nie! – obrusza się Marcin. – Dopingowałem i motywowałem go wyłącznie w przerwach pomiędzy gemami. Wtedy zwyczajowo się krzyczy i dodaje zawodnikom otuchy i wiary. Ale powiem szczerze, że się zawiodłem, bo mimo, że siedziałem blisko i że było tam tylko kilka osób, to Janowicz ani przez moment nie odwrócił się nawet w moją stronę.
Od tamtego czasu Jerzy Janowicz, jak wiadomo, dokonał wielkiego skoku w rankingu. Obecnie jest osobą powszechnie rozpoznawalną i wzbudzającą znacznie większe zainteresowanie wśród kibiców. – Na pewno, gdyby Janowicz przyjechał w tym roku do Sztokholmu, to by się zrobiło dużo szumu – mówi Marcin. – Co prawda za duży szum też nie jest wskazany. Na przykład grupkę polskich kibiców na tegorocznym Australian Open po prostu wyproszono, bo zachowywali się jak na meczu piłkarskim… Ale fajnie by się było jakoś zorganizować z dopingiem i zebrać mocną polską ekipę.
Na turnieje do Sztokholmu przyjeżdżała również najlepsza polska tenisistka, Agnieszka Radwańska. – Nordea Nordic Light Open w 2007 roku był pierwszym zawodowym turniejem, który wygrała – wspomina Marcin. – Niestety termin był kiepski, bo w lipcu większość ludzi jest na wakacjach poza miastem.
W piątek 15 marca w SIAB-hallen w Järfälli nie będzie ani Radwańskiej, ani Janowicza, ale będzie za to wiele emocji, dużo dobrej zabawy i wyśmienita okazja do spotkań towarzyskich, które miejmy nadzieję zaowocują powstaniem polonijnej ligi tenisowej, wymarzonej przez Marcina i Piotra.
***
Chcesz grać w polonijnej lidze tenisowej?
Chętni do wzięcia udziału w lidze proszeni są o kontakt z Piotrem lub Marcinem:
Piotr 0735925466
Marcin 0704924358
poloniacupstockholm@yahoo.se
***
|